czwartek, 30 maja 2013

Rozdział IV


Tak jak obiecałem. Kolejna część :)
Miłego czytania

_Johny_
                -Hmm.. To musi się źle skończyć - Pomyślał Johny jadąc opancerzonym Bentleyem Mulsanne w obstawie dwóch ochroniarzy. Udało mu się ubłagać panią żeby w samolocie leciał bez obstawy. Jechali już dziesięć minut. Jasiek z ciekawości przeczytał broszurę samochodu którym lotnisko  się tak chwali. Pięcio centymetrowe szyby, Wzmacniane podwozie będące w stanie wytrzymać wybuch ładunku, w razie zatopienia uruchamiana jest specjalna klimatyzacja będąca w stanie utrzymać klimat w samochodzie przez 24 godziny a na dodatek pod siedzeniem znajduje się mały bank krwi.
                -Kurwa, mam przerąbane - powiedział Johny wysiadając z samochodu przy obstawie czterech ochroniarzy.
                -Mnożycie się czy co? - powiedział chłopak do ochroniarza który nawet na niego nie patrzył.
Wszystkie twarze w samolocie były zwrócone w kierunku Jaśka.
                -Ale wstyd.. - pomyślał Johny zasłaniając twarz kołnierzykiem od koszuli.

_Niall_
Niall dotarł na lotnisko kilkanaście minut przed odlotem. Wszedł na pokład, zapiął pas i czekał na start aby iść spać.
                -"Witam państwa na pokładzie samolotu linii Lotniczych British Airways, Lot do Londynu będzie trwał 3 godziny, po drodze będziemy mieli postój w Polsce gdzie podamy państwu posiłek. Życzymy państwu miłego lotu" - Powiedziała Stewardessa.
                -Z postojem? Jeszcze tego brakowało.. Przynajmniej podadzą coś do jedzenia. - zasłonił okno, przykrył się kocem i poszedł spać. Po półtorej godziny obudziła go stewardessa z obiadem.
                -Pański obiad, Kurczak w sosie Teryaki, sałatka grecka i pieczywo czosnkowe.
                -Poproszę dokładke. - powiedział Niall, wiedział że zje wszystko a i tak będzie głodny.
                -Ale pan jeszcze nie zjadł tego.. Dobrze, przyniosę jak już wystartujemy - odparła zakłopotana rudowłosa piękność, na policzkach miała piegi które dodały jej uroku.
Kobieta przypomniała mu o Caroline, pięknej ale głupiej i pustej dziewczynie, ten związek był pomysłem Zayna. To jakaś daleka koleżanka Perrie. Chłopak wiedział że będzie musiał to zakończyć. Ta dziewczyna nic nie wniosła do jego życia oprócz ograniczeń i wiecznego zakłopotania.
                -Musze znaleźć siebie, a ta dziewczyna mi w tym nie pomoże.
Nagle w całym samolocie zrobił się szum, wszyscy patrzyli przez okna gdzie z limuzyny wychodził chłopak w obstawie kilku ochroniarzy. Dla Blondyna to nic nadzwyczajnego, chłopak często poruszał się w obstawie ochrony. To był jeden z wielkich minusów bycia członkiem 1D. Każde wyjście na dwór bez ochrony kończyło się stratowaniem albo ucieczka przed fankami. To smutne ale fanki robią rożne dziwne rzeczy.
Johny

_Johny_
                -Boże, chciałbym się zapaść pod ziemię. - Pomyślał Johny, po schodach wchodził już sam, miał szczęście że nie musiał siedzieć w klasie ekonomicznej gdzie wszyscy patrzyliby się non stop.
Wsadził swój bagaż podręczny do schowka nad swoim fotelem i usiadł obok jakiegoś blondyna. Twarz wydała się mu znajoma ale nie był pewny skąd go zna, tamten właśnie kończył porcje swojego kurczaka, sos spływał mu po brodzie. Jasiek wyjął swoją książkę, lubił czytać, to go uspokajało, lubił też muzykę z lat '80. Żałował że nie urodził się wcześniej gdzie muzykę tworzono dla muzyki a nie dla pieniędzy.
Wystartowali. Czekały ich dwie godziny lotu. Gdy znaleźli się na wysokości przelotowej tylko blondyn obok i Johny dostali obiad. Jasiek nie był głodny w przeciwieństwie do kolegi obok który po pięciu minutach skończył już swoją porcje.
                -Masz ochotę? - zapytał się Johny - Ja jadłem na ziemi
                -Jasne! Uwielbiam jeśc! Dzięki, nazywam się..

_Niall_

Parę minut po zamieszaniu na płycie lotniska do samolotu wsiadł jakiś chłopak. Blondyn, lekko zawstydzony.
                -O, siedzi obok mnie - zauważył Niall. Nieznajomy spojrzał na chłopaka, kiwnął głową na przywitanie. Nasz Blondyn odpowiedział miłym uśmiechem. Po chwili wystartowali, parę minut później podano im obiad. Wyglądało na to że w ich przedziale dosiadł się tylko ten chłopak. Musiał być kimś ważnym skoro miał aż tak liczną obstawę.
                -Masz ochotę? - Zapytał się sąsiad. - Niall nawet nie zauważył kiedy skończył.
                -Jasne! Uwielbiam jeść! - Blondyn odpowiedział mechanicznie, powiedział całą prawdę, Liam nawet twierdził że jak był mały to zjadł swojego brata bliźniaka. Takie suche żarciki były na porządku dziennym w 1D.
                -Nazywam się.. - Przyznanie się do bycia Niallem byłoby równoznaczne z toną pytań. W takich sytuacjach najlepszym wyjściem jest powiedzenie:
                -Nazywam się James.

Rodział III

Hej! Bardzo was przepraszam że nie zamieściłem wczoraj posta ;/
Nawał zajęć, przepraszam i w ramach zadośćuczynienia dziś postaram się umieścić 2 rozdziały :)
Mam nadzieję że będzie śmiesznie! Mam tyle pomysłów ^^


_Johny_

Po pół godziny jazdy taxi Johny dotarł na lotnisko. Wszedł do głównego atrium i udał się do pierwszej lepszej bramki.
                -Witam w czym mogę służyć. - Zagadnęła długonoga hostessa.
                -Ehmm.. Ja bym chciał polecieć do Londynu.
                -Zapraszam do informacji - kobieta udała się w nieznanym chłopakowi kierunku, ten podążał za nią wpatrująć się w.. Piękno krajobrazu. :)
                -Proszę o paszport w celu potwierdzenia danych osobowych. - Jasiek wyjął paszport i podał hostessie, ta wzięła go w rękę, otworzyła i spojrzała się na chłopaka.
                -Proszę poczekać, już wzywam ochronę.
                -Cooo?! Jaką ochronę, ja nic nie zrobiłem! - Spanikował chłopak.
                -Ależ nie, nie o to chodzi. Posiada pan paszport dyplomatyczny a procedury nakazują nam zachowania najwyższej ostrożności! Zapraszam do prywatnego pokoju tam omówimy możliwości najszybszego dostania się do Londynu.
Zszokowany Johny patrzył na kobietę w osłupieniu. Miał zamiar powołać się na ojca aby wszystko przyśpieszyć, znał jego numer karty ale teraz wychodzi że za wszystko zapłaci konsulat.
                -Ale fart! - pomyślał Johny.
                -Mr. Johny, za 15 minut odlatuje bezpośredni samolot do Londynu, czy jest pan zainteresowany?
                -Ja? Znaczy tak! Super - powiedział podekscytowany Johny. - Ale mam farta!
                -Zapraszam na pokład, rozliczenie za ten lot podciągniemy pod rachunek konsulatu. Miejsce w Biznes Klasie, Proszę mi wybaczyć ale nie było wolnego pojedynczego, będzie pan siedział na kanapie z innym pasażerem. W ramach zadośćuczynienia mogę panu zaproponować obiad i szampana.
                -Wystarczą paluszki.. - powiedział Johny


_Niall_

Koncerty zawsze są fajne, ten w Austrii też był fajny ale Niall był trochę przygaszony. Dostał tysiące tweetów z pytaniami "Co się dzieje Niall", "Wszystko okej?".
Lubił swoich fanów ale czasem bywali męczący. Odważył się tylko na napisanie "U mnie okej, xoxo"
Spakował swoje rzeczy i udał się do pokoju chłopaków, nic im jeszcze nie mówił. Modlił się żeby Luis powiedział im o co chodzi. Samolot do Londynu miał odlatywać za 1.5 godziny, miał jeszcze troche zapasu. I tak nie przechodził odprawy jak normalny człowiek co mimo tego że nie lubił się wywyższać ponad innych sprawiało mu uśmiech na twarzy.
Blondyn wziął głęboki oddech i zapukał do drzwi.
                -Proszę - powiedziało parę osób - gdy wszedł do pokoju doznał szoku, wszyscy siedzieli bez ruchu i patrzyli się na niego. Domyślił się że chłopaki wszystko już wiedzą, czuł się nieswojo, źle z tym co zrobił i powiedział.
                -Przepraszam, muszę to zrobić. Muszę odnaleźć starego siebie, nie umiem już tak dalej życ. - Wstał Harry, podszedł do Nialla i walnął go pięścią w nos.
                -Co ty kurwa robisz?! - powiedział Blondas trzymając się za nos.
                -To za to że mnie zostawiasz, za to że nas zostawiasz i chcesz się od nas odciąć. - Harry zajrzał w oczy Nialla z wyraźna złością, po chwili jego wzrok zdecydowanie złagodniał  i.. mocno go przytulił, zrobili misia i Hazza powiedział:
                -Niall, przepraszam że byłem jaki byłem, pamiętaj że możesz na mnie liczyć, że zawsze możemy porozmawiać. - popatrzył się na Blondasa i zrobił wyraźną pauzę - Nie zapomnij o nas.
Wyszedł z pokoju, Niallowi wydawało się że ten płakał co wywołało w nim jeszcze większe poczucie winy. Zawsze wesoły brunat płakał, nie przez dziewczynę albo dziennikarzy tylko przez niego.
                -Dajcie spokój, ja nie jadę na wojnę. Niedługo wrócę, to mogę obiecać. - powiedział drżącym głosem.
                -Pamiętaj że zawsze jesteśmy z tobą, nie przeciwko tobie - Powiedział milczący do tej pory Liam. Wstał i uściskał dłoń Blondasa, uśmiechnął się i usiadł z powrotem.
                -Cześć, chłopaki. Do zobaczenia - Niall uśmiechnął się delikatnie i wyszedł otwierając drzwi stopą. Krew spływała powoli stróżką po jego policzkach. Wiedział że jeśli teraz zawróci to wszystko będzie jak zawsze, mimo to czuł wewnętrzną potrzebę zawrócenia. Zatrzymał się, odwrócił i zaczął iść w stronę pokoju z którego wyszedł. Po 3 krokach dostał sms-a.
                -"Przejdzie im. Zobaczysz. Trzymam Kciuki, Powodzenia! Lui." - Ten sms zdecydowanie pomógł, Niall zawrócił w stronę windy i z uśmiechem na ustach wcisnął przycisk "Parter".



wtorek, 28 maja 2013

Rozdział II


Ale dziś jestem zmęczony. Trzymajcie notkę mam dziś wenę więc coś na 100% napisze. Prawdopodobnie jutro też już będzie.
Nie wiem jak to możliwe ale mamy ponad 30 wyświetleń! Supeer!
Dzięki i zapraszam do komentowania :)
Cześć!

_Johny_
Rodzice Johnego nie byli za bardzo zadowoleni z tego iż ten chce zamieszkać w Anglii.
Znajomi także, najlepszy przyjaciel Johnego kiedy dowiedział się o tym że ten się wyprowadza stwierdził iż nie mają ze sobą już nic wspólnego, co gorsza pokazał wszystkie ich prywatne wiadomości w których Johny przyznał sie chłopakowi iż podoba mu się jedna dziewczyna, Zoe.
Od najlepszego przyjaciela do wroga w jeden dzień, przykre i smutne ale prawdziwe. Najpierw zaczęło się od dziwnych uwag - "ale ta Anglia dziwna", "angielski jest bez sensu", "po co ty tam jedziesz, nikogo tam nie znasz, zobaczysz że wrócisz.." potem "przyjaciel" zaczął ignorować Johnego, nie odzywał się do niego, mówiąc do niego tylko za pomocą znajomych.
                -Zoe, powiedz Johnemu że z taką twarzą to nie wpuszczą go do tej jego Anglii - mówiąc krótko chłopak zachowywał się jak szczeniak. Blondas miał jednak nadzieję że koledze przejdzie.Nie wiedział że nadchodzi najgorsze. Wtedy właśnie cały sekret o Zoe wyszedł na jaw.
                -Dlaczego ja?! Egoistyczni rodzice i dwulicowi przyjaciele. -Blondas czuł się oszukany przez życie. Kilka dni po tych wydarzeniach Johny bez pytania rodziców spakował wszystkie swoje rzeczy, wziął Paszport Dyplomatyczny który należał mu się dzięki pracy jego ojca i zadzwonił po Taxi. Miał już plan jak dostać się do Londynu nie płacąc ani grosza.


_Niall_
-Właśnie się obudził, leżał z zamkniętymi oczami wsłuchując się w odgłosy miasta. Czuł się jakoś dziwnie, obserwowany. Otworzył jedno oko i to co zobaczył wywołało na jego twarzy uśmiech, na stoliku nocnym leżała taca z wielkim śniadaniem i co najfajniejsze WIELKĄ MISKĄ MARCHEWEK.
                -Skoro Louis zafundował mu śniadanie to oznacza że coś jest nie tak. Urodziny to nie dzisiaj, rocznica założenia 1D też nie. O co chodzi? - zapytał się w duchu.
Usłyszał ciche pukanie, spojrzał w stronę drzwi gdzie stał Louis z marchewką w ręku. Patrzył się na niego smutnym wzrokiem.
                -Mogę? Chciałbym trochę pogadać.
                -Jasne. - powiedział Niall z uśmiechem na twarzy, lubił towarzystwo "Marchawki", z nim nawet milczenie było fajne. - Wchodź.
Louis trzasnął drzwiami, wyjął z szafy koc i usiadł w fotelu kładąc swoje nogi na łóżko po czym przykrył się kocem w ogórki.
                -Fajny koc - roześmiał sie Niall
                -Huehue, dzięki. Wiesz dlaczego tu przyszedłem, martwię się o ciebie. Chłopaku co się z tobą dzieje. Niby wszystko okej ale rozmowy z nami ograniczasz prawie do zera. Nic nam nie mówisz. Wszystko trzeba wyciągać siłą. Nie dogadujesz się z Caroline? Coś u was nie tak? Nie mów że to koniec.
                -Oj Louis, nie o to chodzi. Z Caroline wszystko okej, nawet lepiej niż myślisz. Możemy pogadać prawie o wszystkim. Brakuje mi nowych znajomości, czuje się zamknięty w puszce. Chciałbym z kimś pogadać o wszystkim.
                -Ej, a co ze mną, z chłopakami. My ci już nie wystarczamy? - Lui wyraźnie się zaniepokoił.
                -Jesteście najlepszymi przyjaciółmi na świecie ale czasami mam was dosyć, poza tym czasem czuje się jak 5 koło u wozu. Jesteś dla mnie jak brat. Ale ja potrzebuje trochę przerwy. Pobyć z kimś innym. - Niall wiedział że rani Louisa, wiedział że to co za chwile powie zrani całą resztę chłopaków. Nie był pewien czy mu to wybaczą.
                - Louis, chce odejść z 1D - I nastała cisza, Lui wypuścił marchewkę i patrzył na chłopaka z szeroko otwartymi oczami.
                -Co ty bredzisz, dziś nie pierwszy kwietnia. Żartujesz prawda? - Lui spojrzał sie na Blondyna i wiedział że ten nie żartuje.
                -Niall, przyjacielu, Bracie. Proszę, błagam nie odchodź. Ja, Ja potrzebuje ciebie.
Obiecaj mi że nie odejdziesz. Proszę
                -Lui.. ja nie wiem.. To trudne dla mnie. Ja musze odpocząć.
                -Dobrze, pojedziemy na wakacje, Harry zaraz znajdzie nam jakąś wycieczka.
                -Chce odpocząć Sam. Na razie nie odchodzę z zespołu, pobędę trochę sam i może wtedy zdecyduje.
                -Powiedz chociaż gdzie jedziesz. Pamiętaj że możesz na mnie, na nas zawsze liczyć.
                -Wiem o tym Lui - uśmiechnął się - Zagramy ostatni koncert z trasy TMH w Austrii i ja sie zwijam. A gdzie jeszcze nie wiem, gdzieś gdzie jest kupe ludzi, gdzie będę sam ale w tłumie. - Niall doskonale wiedział gdzie pojedzie - Londyn

poniedziałek, 27 maja 2013

Rodział I


A wszystko zaczęło się dzięki Julii. Dziękuje :)



Rodział I


_Johny_
Johny to zwykły chłopak z przedmieścia z dziwną rodziną. Wszyscy od zawsze byli w rozjazdach. Tata Janka pochodził z Polski, pracował w polskiej ambasadzie w Londynie. Mama z pochodzenia była angielką, dlatego właśnie mamy do czynienia z Johnym a nie Jankiem jak wolałby się nazywać chłopak.
Johny od zawsze był "sam", nigdy nie było nikogo w domu. I wbrew pozorom było mu z tym dobrze.
Nikt nie dyktował mu co ma robić, był po prostu wolny. Gdy rodzice zjawiali się w domu każda ich wizyta kończyła się kłótnią. Rodzice twierdzili że niczym się nie wyróżnia, że jest taki zwyczajny.
Jasiek przyzwyczaił się do narzekania jego rodziców, nie robiło to na nim wrażenia, on wiedział że jest inny. Mało kto wiedział że jest on inny niż wszyscy, kochał muzykę a najbardziej śpiewać. Brał udział w wielu konkursach, w większości wygrywał, do pewnego momentu...
Gdy Johny skończył 15 lat jego głos zaczął się zmieniać, wyblakł, stał się brzydki. Przestano go zapraszać na konkursy bo kto by chciał słuchać jakiś wypocin nastolatka z trądzikiem.
                -No cóż - jak powiedział Johny - wszystko się kiedyś kończy.
Tylko przyjaciel Johnego wiedział jak mu ciężko. Osoba obdarzona jakimś "talentem" tracąc go staje się pusta, bez życia. Tak też było z Johnym, odciął się od muzyki. Dosłownie.
Jednego dnia wyrzucił całą swoją kolekcje płyt, usunął wszystkie piosenki z dysku. Odciął się od muzyki.
Nie było to proste ale jeśli się kiedyś pragnie to zrobi się wszystko żeby się udało.
Zmiana zaszła dopiero po paru miesiącach, wtedy gdy uświadomił sobie ile stracił, wtedy - pamiętnego dnia po raz pierwszy od dłuższego czasu uruchomił MTV słuchając przez cały dzień nowości, wtedy też podjął decyzje.
                -Przeprowadzam się do Anglii - powiedział

_Niall_
                -NIAAALL! Czemu nic nie jesz - krzyknął Harry rzucając w chłopaka paczką chipsow
                -Nie mam ochoty
                -Oj Niaaaall, trzymaj! - Czupryna rzuciła w chłopaka bananem który rozprysł się wokół ust chłopaka - HAHHAH! Wyglądasz jak Mikołaj! buahahha!
                -NIE JESTEM GŁODNY! NIE ROZUMIESZ! - Wkurzony chłopak wstał od stołu rozrzucając porcje płatków których nawet nie dotknął. Położył na stole 20
i wyszedł trzaskając drzwiami.
         -Kiedyś mu dowalę - mruknął do siebie.
Harry otworzył oczy szeroko z wrażenia. Spokojny i cichy Niall wyszedł i dodatkowo trzasnął drzwiami?!
         -Harry, po co to zrobiłeś?! Wiesz że Niall ostatnio ma złe dni. - Warknął zatroskany Liam oglądając Nialla wychodzącego z budynku.
         -Taaa, okres mu się zbliża - zaśmiał sie chłopak.
         -Harry, wydoroślej. Tracimy go. Nie widzisz tego.
         -Też się o niego martwie, prawie nic nie je, może jest chory. - Powiedział Loui przegryzając Marchewki.
         -Coś dzieje tylko nie chce nic powiedzieć, jak mu się zachce to sam powie. A teraz Smacznego - Powiedział Zayn zaczynając kanapke.
         -Urgh.. Jak oni mnie wkurzają! - warknął, wyjął telefon, chciał zadzwonić do kogoś i się wygadać, powiedzieć jak bardzo wszystko go denerwuje. Po chwili dopiero zrozumiał że nie ma do kogo zadzwonić.
         -Znów sam.. - pomyślał chłopak, kiedyś miał przyjaciół, jeszcze za czasów przed 1D, ale mówiąc potocznie "Sprzedali się" za pare funtów oddali zdjęcia szkolne, pokazywali prywatne wiadomości, wszystko by tylko zarobić. Mogł zadzwonić do Perrie - dziewczyny Zayna ale nie chciał obciążać jej swoimi problemami.
         -Znów Sam.. - skwitował chłopak. Wział głęboki oddech i wrócił do reszty ekipy która obrzucała sie marchewkami Louisa ku przerażeniu obsługi restauracji.

Jutro (28.05.2013) nowy rozdział :)